Zamaskowana zbrodnia - Olle Högstrand, Seria z Jamnikiem kryminały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->DZIEWCZYNKA- Kiedy tatuś przyjedzie? - spytała.Wychowawczyni spojrzała znad gazety z odrobiną irytacji.- Wiesz przecież, że wyjechał i wróci dopiero jutro.- Dlaczego on wciąż wyjeżdża - zastanawiała się dziewczynka.- A tatuś Petera i Johana to co wieczór przychodzi do domu.- Twój tatuś ma taką pracę, że dużo podróżuje. Wieszprzecież, że jest teraz w Ameryce.Dziewczynka wzięła kolorowy ołówek i grubą niebieskąkreską przekreśliła świnkę w książce z wzorami do rysowania.Potem przekreśliła ją jeszcze raz żółtą kreską.- Co ty robisz? - zgorszyła się wychowawczyni. - Świnki niebywają ani niebieskie, ani żółte.- Robię, co chcę - powiedziała dziewczynka wydymając usta.- Jak zwykle - westchnęła wychowawczyni. - Pora już nakolację. Będziesz jeść kwaśne mleko z płatkami?- Tak, ale żeby to były płatki śniegu.Wychowawczyni wstała i podeszła do szafki wiszącej nadkuchenką w standartowej willi. Wyjęła paczkę corn-flakesów ipostawiła na stole.- A czy w paczce jest piesek?- Nie, przecież niedawno coś znalazłaś, zresztą to głupotawkładać zabawki do paczki z płatkami. Dziecko może połknąć izadławić się.- A czy od tego się umiera?- Można umrzeć, jeżeli się nie wydostanie zabawki.- Zupełnie jak mama - powiedziała dziewczynka z bardzozadowoloną miną.- Tak, mama umarła, ale nie dlatego, że się udławiła.Dziewczynka nic nie mówiąc wsadziła palec do buzi.Wychowawczyni postawiła przed nią talerz, nalała kwaśnegomleka, potem wsunęła rękę do paczki z płatkami i posypałanimi mleko.- Dlaczego tak robisz, Anniko?- Jak?- Wsadzasz rękę. Tatuś nasypuje zawsze prosto z paczki.Annika nie odpowiedziała. Przysunęła natomiast do stołuwysoki taboret z poręczą.- Nie chcę śliniaka - powiedziała dziewczynka.- Dobrze, nie włożę ci, za to ty zjesz całą porcję.- Co to takiego porcja?- To znaczy, że wszystko zjesz.Dziewczynka posłusznie zabrała się do pałaszowania.Jadła z wielkim zapałem. Czasem tylko przerywała na chwilę,żeby wgnieść łyżką płatki w mleko.- Po co tak robisz? Nie należy bawić się jedzeniem.- Ja się wcale nie bawię.- Więc co robisz?- Nie wiem.Dobrze wiedziała, dlaczego tak robi. Zapamiętała, co Annikamówiła o zabawkach, które mogą utkwić w gardle. Może płatkiteż są niebezpieczne, też mogą utkwić. A jak je w mlekurozmoczyć, łatwiej się prześlizną.- Myślisz, że tatuś przywiezie mi coś z Ameryki?- Na pewno. Zawsze coś ci kupuje.- Tego niedźwiadka z Islandii nie lubię, ma głupią minę.- Może ci kupi lalkę, Indianina.- A Indianie są źli?- Nie. Skądże znowu.- A Peter i Johan mówią, że Indianie każdego zabijają.- To tylko w zabawie. Zjedz, pójdziemy się kąpać.- A poczytasz mi, jak będę leżeć w łóżku?- Poczytam, ale tylko jedną krótką bajkę.- Chcę, żebyś mi przeczytała, jak Mathias piekł ciastka. Przedchwilą było siedem, a teraz tylko sześć, mówi Mathias. Pewniepies zjadł jedno.- Umiesz tę bajkę na pamięć.- Chcę, żebyś mi przeczytała o Mathiasie.- Dobrze, dobrze, jedz.Wreszcie Annika przeczytała bajkę, otuliła dziewczynkę i dałajej miękki gałganek. Mała ściskając gałganek ssała wielki palec.- Drzwi zostaw otwarte i w hallu niech się świeci -powiedziała.- Oczywiście. Pozmywam i sprzątnę w kuchni. Dobranoc.- A nie możesz mnie uściskać od tatusia?- Pewnie że mogę.Otrzymawszy uścisk mała położyła się na brzuchu i po paruminutach już spała.Właściwie niczym osobliwym nie odznaczała się małaKrystyna Sundelin. Jeżeli, to chyba tym, że jej ojciec, wdowiecw średnim wieku, był prezesem rady ministrów królestwaSzwecji.OJCIECBengt Sundelin siedział w pokoju hotelowym w Chicagorazem ze swym sekretarzem od spraw prasowych i jednym zdziennikarzy.- Jak poszło waszym zdaniem? - spytał premier.- Uważam, że udało się ponad wszelkie spodziewanie-odpowiedział sekretarz, którego Sundelin wynalazł w jakiejśdogorywającej gazecie prowincjonalnej.- A ty co sądzisz, Per? - zwrócił się Sundelin do dziennikarza.Dziennikarz - wysoki szatyn w jasnobrązowym welwetowymubraniu i okularach, których oprawa była pęknięta i sklejonataśmą - wyjął z kieszeni tabakierkę i wsunął pod górną wargęspory kawałek prymki.- Masz jeszcze trochę whisky? - spytał.Sekretarz skwapliwie nalał mu pół szklaneczki.Per Lund od razu wypił wszystko z wyraźnym zadowoleniem.- Dobre - powiedział.- Pytałem, jak poszło, twoim zdaniem - powtórzył premier.Lund spojrzał na Sundelina piwnymi, powiększonymi przezsoczewkiokularówoczyma.Wyglądałniemalnanierozgarniętego. Naiwność, stanowiąca nieoszacowaną pomoc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]