Zeromski Przedwiosnie, J. polski ustny 2015, Przedwiośnie - Żeromski

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Na podstawie: Stefan Żeromski (-), Przedwiośnie, Czytel-
nik, Warszawa, 
Wersja lektury on-line dostępna jest
Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się
w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wy-
korzystywać, publikować i rozpowszechniać.
STEFAN ŻEROMSKI
Przedwiośnie
Pn onrdowi zrnoie
¹
w rzzn oin orowe en wr
or
¹Konrad Czarnecki — artysta malarz i dyplomata, jako attache poselstwa polskiego w Sztokholmie
w latach – był gorliwym rzecznikiem kandydatury Żeromskiego do Nagrody Nobla (którą, jak
wiadomo, otrzymał ostatecznie Wł. St. Reymont).
 RODOWÓD
Nie chodzi tutaj — u kaduka! — o herb ani o szeregi przodków podgolonych, z sar-
Dziedzictwo, Rodzina
mackimi wąsami i przy karabelach — ani wydekoltowane prababki w fiokach. Ojciec
i matka — otóż i cały rodowód, jak to jest u nas, w dziejach nowoczesnych ludzi bez
wczoraj. Z konieczności wzmianka o jednym dziadku, z musu notatka o jednym je-
dynym pradziadku. Chcemy uszanować nasyconą do pełna duchem i upodobaniem
semickim awersję ludzi nowoczesnych do obciążania sobie pamięci wiadomościami,
w którym kościele czy na jakim cmentarzu dany dziadek spoczywa.
Otóż — ojciec nosił nazwisko Baryka, imię Seweryn, które na rozłogach ro-
syjskich zbytnio nie raziło. „Siewierian Grigoriewicz Baryka” — uchodziło wtedy,
prześlizgiwało się niepostrzeżenie. Matka była niewidoczna, samoswoja, najzwyczaj-
Matka
niejsza Jadwiga Dąbrowska, rodem z Siedlec. Całe prawie życie spędzając w Rosji,
w najrozmaitszych jej guberniach i powiatach, nie nauczyła się dobrze mówić po
rosyjsku, a duchem przemieszkiwała nie gdzieś tam na Uralu, czy w Baku², w Sym-
birsku³ — czy zgoła w Tule⁴, lecz wciąż w Siedlcach. Tylko w Siedlcach — choć to
jedynie z listów i gazet wiedziała — działy się dla niej rzeczy ważne, interesujące,
godne wzruszenia, pamięci i tęsknoty. Wszystko inne, poza mężem i synem, była
Dzieciństwo, Tęsknota,
Wspomnienia
²Baku — miasto i port w południowej części Półwyspu Apszerońskiego na zachodnim wybrzeżu
Morza Kaspijskiego; w okresie przedrewolucyjnym — miasto gubernialne, wielki ośrodek przemysłowy
i handlowy, o wielonarodowej ludności, głównie azerbejdżańskiej, ormiańskiej i rosyjskiej. Około roku
 wydobycie na w Baku osiągnęło , mil. t., co stanowiło ok. % produkcji światowej. Przemysł
naowy Baku skoncentrowany był w rękach kilku wielkich przedsiębiorstw, przeważnie należących do
obcego kapitału i zjednoczonych w syndykacie kierowanym przez Rotschilda. Kapitaliści prowadzili tu
gospodarkę rabunkową, wobec robotników stosowali posunięty do ostatecznych granic wyzysk. Baku
było ważnym ośrodkiem ruchu rewolucyjnego w Rosji, posiadało silną organizację bolszewicką.
³Symbirsk — dzisiejszy Uljanowsk nad Wołgą.
⁴Tuła — miasto w Rosji środkowej, nad rzeką Upą.
⁵Zych — malowniczo położona miejscowość w okolicach Baku, dawniej ulubiony cel zamiejskich
wycieczek; obecnie osada przemysłowa.
⁶Sekuła i Rakowiec — osady podmiejskie koło Siedlec.
⁷Muchawka — rzeczka przepływająca pod Siedlcami.
⁸Iganie — wieś pod Siedlcami; w czasie powstania listopadowego gen. Prądzyński stoczył tu bitwę
z korpusem gen. Rosena.
⁹Stoczek — miasteczko w powiecie łukowskim, pamiętne zwycięską bitwą gen. Dwernickiego
(.II.).
¹⁰Mordy — miasteczko w powiecie siedleckim.
¹¹
ooni ro
— tj. emigracja polska w Rosji.
¹²
zz
(ros.) — woźnica.
Przedwiośnie

to przygodna, doczesna, przelotna suma rzeczy i zdarzeń, wzbudzająca coraz więk-
szą tęsknotę właśnie za Siedlcami. W najpiękniejszej miejscowości — oazie naowej
pustyni, Baku — kędyś na tak zwanym Zychu⁵, w zatoce Półwyspu Apszerońskie-
go, woniejącej od kwiatów i roślinności Południa, gdzie przejrzyste morze szmerem
napełniało cienie nadbrzeżnych gajów, pani Barykowa nie miała zawsze nic pilniej-
szego do nadmienienia jak stwierdzenie, że na Sekule był „także” bardzo piękny staw,
w Rakowcu⁶ były nadto łąki — gdzie! piękniejsze niż jakiekolwiek na świecie, a kie-
dy księżyc świecił nad Muchawką⁷ i odbijał się w stawie około młyna… Następowało
nieuniknione ślimaczenie się wpośród długotrwałego wypominania piękności jakichś
tam mokrych łąk pod Iganiami⁸, lasku pod Stoczkiem⁹, a nawet szosy ku Mordom¹⁰,
która — żal się Boże! — także była we wspomnieniach pełna nie tylko błota, kurzu
i stałych wybojów, lecz i uroku.
Już po raz pierwszy, wnet po ślubie, jadąc przez Moskwę pani Barykowa (Jadwi-
Polak, Rosjanin
ga z Dąbrowskich) wsławiła się była pośród polonii rosyjskiej¹¹ rozmową z jamszczy-
kiem¹². Gdy bowiem powóz, w którym siedziała, trząsł niemiłosiernie na wybojach
mostowej¹³, strofowała kuczera¹⁴ siedzącego na koźle, obrzędowo i poniekąd urzę-
dowo wypchanego sowicie we wszystkich kierunkach: — „Co to tutaj u was takie
płoche¹⁵ bruki!” Powtarzała tę wymówkę raz, drugi i trzeci, w miarę zniecierpliwie-
nia, aż do chwili katastro. Woźnica oglądał się na nią kilkakroć z oburzeniem, a gdy
jeszcze raz powtórzyła okrzyk uskarżający się na „płoche bruki”, zatrzymał swego siw-
ka i wrzasnął:

zo w rni w o diee oi ri rii Poe rii
d oe rii z Poe rii oe ieie zo z dieo
¹⁶
Kiedy indziej, już jako małżonka dobrze sytuowanego urzędnika, pragnąc przy-
czynić się w miarę możności do powodzenia i awansów męża, zaszkodziła mu zna-
miennie swą niedostateczną znajomością arkanów mowy rosyjskiej. Było to na balu
publicznym w mieście gubernialnym pod Uralem. Bal ów zaszczycił swą obecnością
miejscowy gubernator oraz jego dorastająca córka. Pani Barykowa po przetańczeniu
walca miała szczęście znaleźć przypadkiem miejsce obok córki gubernatora, zapra-
gnęła zawiązać miłą rozmowę z dziedziczką poduralskiej potęgi. Zapragnęła skorzy-
stać z chwili i coś zrobić dla męża przez pozyskanie przychylności córki gubernatora.
Nie wiedziała, od czego zacząć rozmowę, wahała się i gubiła w niepokoju, co by
tu powiedzieć… Wreszcie znalazła! Widząc śliczną różę przypiętą do stanika uroczej
gubernatorówny, pani Barykowa z zachwytem, rozpływając się w uniesieniu, tonąc
w uśmiechach uwielbienia, wyrzekła:

w rn ro
¹⁷
Jakież było jej zdumienie, ba! przerażenie, gdy dziewczę gubernatorskie omdle-
wająco–bolesnym dyszkantem poczęło wołać w kierunku ojca:

Pie Pie ieni zdieś oi
¹⁸
Skądże pani Jadwiga (z Dąbrowskich) mogła wiedzieć, że polska róża to nie roża,
tak, zdawało się, z brzmienia podobna!
Samo wyjście za mąż za Seweryna Barykę odbyło się w sposób niezwykły.
Małżeństwo, Obyczaje
Siedząc już na dobrej posadzie, zdrowy, w sile wieku, przystojny „młody czło-
Pozycja społeczna,
Urzędnik
wiek” postanowił ożenić się, oczywiście w kraju. Wziął tedy urlop jednomiesięczny
i w czasie, którym dowolnie rozporządzał, po odtrąceniu okresu podróży, wszystko
załatwił: wyszukał sobie dozgonną towarzyszkę życia, wykonał prawidłowe „konku-
ry”, zjednał sobie przychylność rodziców, „doznał wzajemności” — (choć panna za
czymś tam, czy za kimś srodze spazmowała) — wziął ślub, odbył podróż powrot-
ną i nie spóźnił się ani o godzinę na swe stanowisko, kędyś u podnóża środkowego
Uralu.
Seweryn Baryka nie otrzymał w młodości specjalnego wykształcenia i nie miał
określonego zawodu. Gdy był czas po temu, nie bardzo mu się chciało zaprzątać sobie
głowy nauką, a później okoliczności tak się ułożyły, że za późno już było przedsię-
brać zdecydowane studia. Był tedy przez czas dość długi pospolitym typem człowie-
ka poszukującego jakiejkolwiek posady. Gdy zaś znalazł niezbyt odpowiednią, szu-
kał cichaczem innej, zyskowniejszej, w jakiejkolwiek bądź dziedzinie. Chodziło tylko
¹³
oow
(ros.) — bruk, jezdnia (po rosyjsku
rii
znacz: spodnie; stąd nieporozumienie, o któ-
rym mowa w tekście).
¹⁴
zer
(z niem.) — woźnica.
¹⁵
oe
(zam. ros.
oe
) — złe.
¹⁶
zo w rni
(ros.) — A cóż pani, do licha, przyczepiła się do moich spodni! Złe spodnie,
i złe spodnie! Widzisz babę! Złe spodnie, no to złe, a co to ciebie, babo, obchodzi?
¹⁷
w rn r
— pani Barykowa chciała powiedzieć:
w riw
roz
(Ach, jaką pani ma piękną różę); to, co powiedziała, znaczy: Ach, jaką ma pani czerwoną gębę.
¹⁸
Pie
… (ros.) — Tatusiu! Tatusiu! Tu mnie obrażają!
Przedwiośnie

o wysokość pensji, mieszkanie, opał, światło, tantiemy¹⁹ i tym podobne dodatki, a co
się za te tantiemy wykonywuje²⁰, to było najzupełniej obojętne. Trzeba nadmienić,
iż Seweryn Baryka był człowiekiem z gruntu i do dna uczciwym, toteż za najwyższą
pensję i za najobszerniejsze mieszkanie nie robiłby nic podłego. W granicy jednak
nakreślonej przez mieszczański rzut oka pomiędzy dobro i złe tego świata gotów był
robić wszystko, co każą „starsi”.
Rosja przedwojenna była wymarzoną areną dorobku dla ludzi tego typu, zwłaszcza
Polak, Rosjanin
pochodzących z „Królestwa”. Wiadomości zaczerpnięte w „klasach” gimnazjalnych,
wrodzona inteligencja, która wraz ze zdrowiem towarzyszyła poszukiwaczowi posady
i na zawołanie zjawiała się, nie siana i nie pielęgnowana — wytrzymałość, odwaga,
wesołość i pewna odrobina drwiny z „Moskala”, u którego się służy, lecz nad którym
jednak panuje się mimo wszystko — torowały drogę od niższej do wyższej pozycji.
Trzeba przyznać, że nie ostatnią rolę grała w tej operze protekcja, cicha, pokorna,
dobra wróżka, prowadząca za rękę od niskiego do coraz wyższego rodaka, tu i tam
zaczepionego nogą lub łokciem na tej rosyjskiej drabinie.
Niewiele upłynęło czasu od chwili ślubu w Siedlcach, aliści Seweryn Baryka był
Rodzina
nie tylko ojcem urodziwego synka — któremu nadano imię Cezary Grzegorz —
lecz i zasobnym w pewne oszczędności arywistą²¹. Sprawiedliwość nakazuje wyznać,
że nie hulał, na byle co nie puszczał pieniędzy. Ciułał, jeżeli nie nagi i żywy grosz
Książka
w złocie, to przedmioty: meble, dywany, biżuterię, nawet obrazy, nawet książki —
niekoniecznie dla ślęczenia nad nimi, lecz raczej jako drogocenne precjoza²². Gdy
jednak zaszła potrzeba zetknięcia się ze światem ogładzonym i oczytanym, zjawiła się
też nieunikniona konieczność czytania owych polskich, drogocennych, bibliotecz-
nych „białych kruków” w bogatych oprawach. Z tego zaś częstotliwego czytania snuł
się w życie duch pewien, jakoby zapach nikły, subtelny, niejasny.
Wśród tomów, pooprawianych bardzo wspaniale w skórę złoconą, wyciskaną
Dziedzictwo, Pamięć,
Powstanie, Powstaniec
¹⁹
nie
— tu: udział w zyskach przedsiębiorstwa, wypłacany jako dodatek do pensji wyższym
urzędnikom.
²⁰
wonwe
— dziś popr.: wykonuje.
²¹
rwi
— człowiek, który świeżo doszedł do stanowiska lub pieniędzy.
²²
reoz
— kosztowności.
²³
wrw ener ze werniieo
— ( IV ) korpus Dwernickiego, liczący około 
ludzi, przeszedłszy Bug ruszył na Wołyń, by rozniecić tam powstanie. Odniósł zwycięstwo pod Borem-
lem, nie uzyskał jednak poparcia szlachty wołyńskiej, więc ciągle atakowany przez przeważające siły gen.
Rüdigera, usiłował przedrzeć się na Podole; oskrzydlony przez wojska nieprzyjacielskie pod Lulińcami
(koło Zbaraża) przeszedł na teren Galicji  IV, gdzie wojsko rozbrojono, a Dwernickiego internowano.
Przedwiośnie

i pokrytą tytułami, leżał pewien tomik niepokaźny, specjalnie pielęgnowany niczym
w skarbcu klejnot najdroższy. Był to pamiętniczek z wojny  roku, napisany i wy-
dany na emigracji przez autora bezimiennego o wyprawie generała Józefa Dwernic-
kiego²³ na Beresteczko i Radziwiłłów. Wśród mnóstwa perypetii, opisanych szcze-
gółowo i w sposób wysoce zagmatwany, była tam na stronicy trzydziestej siódmej
podana wiadomość, iż do liczby piętnastu obywateli na Rusi, którzy do powstania
przystąpili i całym swym majątkiem je poparli, należał Kalikst Grzegorz Baryka,
dziedzic Sołowijówki z przyległościami. Był to w prostej linii dziad Seweryna Baryki.
Dziad Kalikst swym przystąpieniem do powstania wpadł, jak to mówią, najfatalniej.
Własność, Dom
Skoro bowiem generał Dwernicki po bitwie pod Boremlem nad Styrem, naciśnięty
przez przeważające siły generała rosyjskiego Rudigera, musiał pod Lulińcami przejść
suchą granicą do Galicji — rząd rosyjski rzucił się z całą zaciekłością na tych wszyst-
kich, którzy ów ruch poparli. Sołowijówka została skonfiskowana, dom rodzinny
najprzód zrabowany doszczętnie, a później spalony, a ów dziad Kalikst na ostatnim
koniu z przeobfitej niegdyś stajni musiał ruszyć w świat, to znaczy w szarą i ciemną
głębinę popowstaniowej biedy — stał się z pana ubogim człowiekiem, trudem rąk
na kawałek chleba zarabiającym w obczyźnie.
Tekst wiadomości o tym fakcie, podany sucho, bez tkliwości, lecz szczegółowo,
był z obu stron kartki zakreślony przez syna owego dziada Kaliksta a ojca Seweryna.
Dwaj ostatni z powołanej wyżej Sołowijówki z przyległościami posiadali już tylko
wersję przytoczoną w broszurze oraz ustnie podawaną legendę. Sołowijówka stała się
mitem rodzinnym, klechdą, podawaną w coraz to innej postaci, o czymś dalekim,
sławnym, dostojnym, przeogromnym.
Sama ta legenda, jak to zwykle bywa z legendami, powiększyła dziadowskie bo-
gactwa, rozszerzyła posiadłości a samemu jego czynowi nadała piętno nadludzkiego
niemal dzieła. Sucha notatka w rzadkiej broszurce bezimiennego autora stała się nie-
jako wrzecionem, na które się nawijała pełna tajemnicy cienka i drogocenna nić wiary
ubogich potomków. Wierzyli w jakąś swą wyższość, która ich w dumę wzbijała. Oj-
ciec Seweryna pod tytułem broszury wypisał wielkimi literami, nie wiadomo do kogo
rozkaz stosując, do swego jedynaka czy do całego szeregu potomnych: „Pilnować jak
oka w głowie”!
W istocie, Seweryn Baryka pilnował owej książeczki jak oka w głowie. Wędro-
wała z nim po szerokiej Rosji, leżąc cicho na dnie kuferka, między brudnymi koł-
nierzykami i znoszoną bielizną, w sąsiedztwie niepowabnych skarpetek i brulionów
podań o posady do rozmaitych dygnitarzy, gdy potomek lekkomyślnego a wspania-
łego dziada był ubogi jak mysz kościelna. Później spoczywała w szufladzie stolika,
między najważniejszymi papierami. Trafiła do teki wyższego aferzysty, do skrytki
drogocennego biura dygnitarza, wreszcie do sza oszklonej, nabijanej brązami, peł-
nej cennych zabytków, rarytasów druku i oprawy.
Nie można powiedzieć, żeby treść historycznego raptularzyka²⁴ miała jakiś szcze-
gólnie głęboki związek z życiem duchowym Seweryna Baryki. Była ona jednak w tym
Religia
życiu czymś dalekim, sennym, nęcącym. Było w tej książeczce zawarte jak gdyby coś
z religii, której się nawet nie wyznaje i nie praktykuje, lecz którą się z uszanowa-
niem toleruje. Było w niej coś z zapachu kwiatu na wiosnę, którego człowiek silny,
praktyczny i zajęty interesami nie spostrzega, choćby nań patrzał, lecz który z niskiej
ziemi i z cienia patrzy nań wiernie mimo wszystko i mimo wszystko woń swą ku
niemu wylewa. Nadto do skromnego tomiku przyrosła pycha domowa i skryta am-
Szlachcic
bicja: nie wypadło się — do diabła! — sroce spod ogona, jak pierwszy lepszy z tych,
których się na drodze kariery spotyka i którym w pas kłaniać się trzeba.
Od niższej do wyższej idąc posady, rozmaite z kolei zamieszkując miasta Seweryn
Pozycja społeczna,
Urzędnik
²⁴
rrz
— notatnik.
²⁵
rze
(z ros.
ro
) — kopalnie.
Przedwiośnie

Baryka znalazł się wreszcie w Baku, na tamecznych naowych „przemysłach”²⁵, już
jako urzędnik wyższy, mający pod sobą całe biuro. Skromne dawniej mieszkanie za-
mieniło się na apartament, którego posadzki zalegały perskie dywany. Na dywanach
stanęły meble, nie jakieś tam artystyczne, lecz po prostu drogie, kryte bezcennymi
kaukaskimi atłasami. Ciężkie serwety nakryły stoły, a na ścianach zawisły „ręcznie
malowane” prawdziwie olejne obrazy mistrzów, równie wysoko w składach mebli
cenionych, jak same meble. Wiele naczyń ze srebra i złota przechowywały dębowe
i orzechowe sza, masywne jak forteczne bastiony.
Wciąż jednakowo umiarkowane prowadząc życie Seweryn Baryka po latach miał
w banku złożonych oszczędności na czarną godzinę kilkaset tysięcy rubli. Był wysoko
Niewola, Polak, Rosja
cenionym osobnikiem, solidną jednostką, cieszącą się powszechnym uszanowaniem
w świecie, gdzie go los rzucił. Wyrastał na widoczną figurę w światku polskim. Ci-
cha żona, pochlipująca stale i wiecznie a coraz natarczywiej za miastem rodzinnym,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • euro2008.keep.pl